Sachsowie podobnie jak Burschowie to rodzina, która świadomie wybrała polską przynależność narodową. Analogii i powiązań jest znacznie więcej. O fascynujących losach czterech pokoleń pastorów i ich rodzin opowiadała dr Ewa Jóźwiak, która sama pochodzi z tej zasłużonej familii. Okazją do spotkania była promocja książki zorganizowana przez PTE w Sali Parafialnej przy ulicy Kredytowej 4 w Warszawie w dniu 15 stycznia. Licznie zgromadzeni goście z uwagą wysłuchali wykładu autorki a potem zadawali wiele pytań.
Spotkanie prowadziła pani Aldona Karska z miejscowej parafii a w temat
wprowadzili zebranych prof. Karol Karski oraz dr Zdzisław Włodarczyk, prezes
Wieluńskiego Towarzystwa Naukowego, które jest wydawcą książki. Pan doktor
przypomniał, iż Tadeusz Wegener w
swojej książce przywołał ciekawy fakt, który dobrze obrazował stopniową
przemianę świadomości narodowej rodziny. Mianowicie książka kucharska Sachsów,
prowadzona od połowy XIX wieku przez wiele dziesięcioleci, zaczynała się
przepisami pisanymi wyłącznie w języku niemieckim. Z czasem jednak stopniowo
zaczęły się w niej pojawiać polskie nazwy przepisów ale jeszcze nie składników,
aż wreszcie na początku XX wieku w książce pisano już wyłącznie po polsku.
Jak wyjaśniła dr Ewa Jóźwiak do spisania losów swojej rodziny przymierzała się od
10 lat. To co miało być początkowo tylko rodzinną opowieścią ostatecznie
przerodziło się w poważną ponad 200 stronicową naukową książkę, będącą
jednocześnie pracą doktorską autorki. Pierwsze trzy rozdziały nadają odpowiedni
kontekst historyczny. Opisują kolejno Kościół
ewangelicko-augsburski na ziemiach polskich w latach 1800-1977 oraz
polsko-niemieckie kwestie narodowościowe, w tym czynniki, które sprzyjały
polonizacji imigrantów. Ostatni czwarty rozdział to już rozbudowana opowieść o kolejnych pokoleniach pastorów i ich rodzin.
Poznawanie historii rodziny Sachów rozpoczynamy od postaci ks.Samuela Bogumiła
Sacha (1800-1849), urodzonego w Rawiczu w 1800 roku. Po studiach teologicznych
na Uniwersytecie Fryderyka Wilhelma we Wrocławiu przez wiele lat służył on jako
pastor w Wieluniu w tamtejszym kościele a potem krótko jako drugi proboszcz w
Parafii Św.Trójcy w Warszawie. W swojej pracy używał zarówno języka
niemieckiego jak i polskiego ale w jego rodzina była rodziną polskich
patriotów, o czym świadczyć może chociażby to, że żona Bogumiła, Henrietta z
d.Langer posiadała tzw. czarną biżuterię, noszoną na znak żałoby narodowej po
klęsce powstania styczniowego.
Jeden z synów Samuela, Adolf Sachs (1839-1896) poszedł w ślady ojca ale na studia teologiczne pojechał już do Dorpatu. Tu po raz pierwszy splotły się losy rodzin Burschów i Sachsów. To właśnie tam, na rosyjskiej uczelni z niemieckim językiem wykładowym, poznał Ernesta Wilhelma Bursche, późniejszego ojca bpa J.Burschego. Obaj byli członkami patriotycznego konwentu "Polonia". Następnie został wikariuszem w Mariampolu a potem Wierzbołowie, oba miasta obecnie leżą na terenie Litwy.
W tym drugim mieście Adolfowi i Augustanie Sachs
urodził się syn Leon (1877-1947). Analogicznie jak ojciec podjął studia w
Dorpacie (ówcześnie Juriew), gdzie jednym z jego kolegów był Edmund Bursche,
brat Juliusza. W czasie wikariatu pracował w Zgierzu, gdzie pomagał choremu ks.
Ernestowi Burschemu a po jego śmierci objął administrację tamtejszej parafii.
To tam poznał z kolei przyrodnią siostrę Juliusza Burschego, Zofię, z którą w
1906 roku wziął ślub. Ceremonia odbyła się w parafii Św.Trójcy w Warszawie,
świadkami byli bracia panny młodej Emil i Edmund a ślubu udzielił
superintendent ks. Juliusz Bursche. Jak napisała w książce dr Ewa Jóźwiak rodziny
Sachsów i Burschów łączyły "bliskie związki i wspólne ideały." Leon oraz Zofia odwiedzali wspólnie wiślańskie "Zacisze", co zostało udokumentowane na zdjęciu.
Leon Sachs był proboszczem parafii w Stawiszynie a od 1913 roku również w Turku. Tam przeniosła się cała rodzina, w tym 2-leni syn Jerzy (1911-1977). Zgodnie z anegdotą rodzinną kilkuletni Jurek oświadczył "Ja będę pan pastor". Jak zauważył prof. Karski, cztery pokolenia pastorów w jednej rodzinie to ewenement i poza rodziną Sachsów znany jest tylko jeszcze jeden taki przypadek w Kościele ewangelickim. Jerzy teologię mógł już studiować "na miejscu" tzn. na Wydziale Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie funkcję dziekana pełnił Edmund Bursche. W latach 1935-36 studiował jako wolny słuchacz w Marburgu, skąd jednak został wydalony za bezkompromisową postawę wobec nazistów. Jak wyjaśniła dr Ewa Jóźwiak, jej dziadek odmawiał wykonywania hitlerowskiego pozdrowienia. Po zdaniu egzaminu otrzymał w 1938 roku od bpa Burschego ordynację pastorską i zostaje wikariuszem Polskiej Parafii Ewangelickiej w Łodzi. Już w grudniu 1939 roku zostaje aresztowany i przetrzymywany jest w Radogoszczy. Po zwolnieniu przenosi się do Warszawy, gdzie mieszka w budynku przy cmentarzu ewangelickim na ul.Młynarskiej i angażuje się w tajne komplety podziemnego gimnazjum im.Anny Wazówny, kierowanego przez dyrektorkę Helenę Burschę, córkę biskupa oraz utrzymuje kontakty z organizacjami podziemnymi AK i ZWZ. Działalność konspiracyjną kontynuuje w Puławach, gdzie pozostaje do końca wojny. W 1948 roku bierze ślub z Różą Motykiewicz, z domu Madejską, wdową. Kilkukrotnie odwiedzają willę "Zacisze".
Powojenne losy dziadka autorki, ks. Jerzego Sachsa były równie ciekawe ale i dramatyczne. Po szczegóły odsyłamy do publikacji "Sachsowie Polacy z wyboru" (Biblioteka Wieluńskiego Towarzystwa Naukowego, Wieluń 2017).
Warto dodać, iż pięknym przykładem relacji jakie łączyły dwie rodziny ewangelickie niemieckiego pochodzenia było małżeństwo Marii Sachs, siostry ks. Jerzego oraz Tadeusza Wegenra, wnuka bpa Burschego. Więcej na ich temat można przeczytać w niedawnym wpisie na blogu "Państwo Wegenerowie w Wiśle 1977/78".