Aż do 1918 roku Wisła wchodziła w skład tzw. Komory Cieszyńskiej. Stworzona przez Habsburgów w 1653 roku Komora miała usprawnić zarządzanie tym regionem. Austriacki spis ludności wykazał, że w 1900 roku w Wiśle było 555 domów, w których prowadzono 846 gospodarstw domowych. Jak skrupulatnie policzono, na jeden zamieszkały dom przypadało średnio 8,7 mieszkańców. Ogółem mieszkańców było 4685 ludzi (2418 kobiet i 2267 mężczyzn), z czego 808 zamieszkiwało centrum. Około 90% wiślan żyło z rolnictwa.
(Karuzela w Wiśle, początek XX w.)
Przenieśmy się dzięki tygodnikowi krajoznawczemu „Ziemia” (10.06.1911 Rok II Nr. 23) do wsi Wisła z 1911 roku, czyli w 8 lat po powstaniu Zacisza. To nadal bardziej górska osada niż nowoczesne uzdrowisko.
Wrażenie, jakiego doznajemy, znalazłszy się w Wiśle, jest bardzo przyjemne. Minąwszy grupę starych chałup góralskich z tartakiem, przypartym do stóp góry Bukowej, widzimy po prawej ręce na ciemnozielonem tle lasów i niebieskawych wzgórz białą wieżę kościółka katolickiego w bardzo malowniczem położeniu. Szosa przechodzi przez most; dolina Wisły rozszerza się przed nami coraz bardziej, od strony zachodniej zamyka ją wspaniały grzbiet góry, zwanej Czantoryą, dochodzącej do tysiąca metrów wysokości; po lewej ręce mamy (nieco z tyłu) górę Bukową, którą właśnie minęliśmy – dalej szereg łagodnych wyniosłości, świecących pastwiskami i usianych malowniczo porozrzucanemi grupami drzew; po prawej – takie same wzgórza, poza któremi wznoszą się dalsze, znacznie od nich wyższe, widziane z nieco podwyższonego punktu. Jadąc dalej, dostrzegamy ukrytą w pięknem otoczeniu wi1lę "Janinę" i willę "Warszawę", własność pp. Hoffów. Przejechawszy przez most, mamy przed sobą cały szereg will po obu stronach drogi. Na lewo willa "Jasna" i domki domki d-ra Ochorowicza w zieleni ogródków, na prawo pokaźna willa "Maja" i willa "Sokół." W każdej z tych willi przybywający do Wisły znajdzie według życzenia albo pokoje osobne, albo też mieszkanie z całkowitem utrzymaniem, tak zwany pensyonat (Willi takich jest zresztą jeszcze więcej)… Minąwszy karczmę gminną, widzimy drugi kościół – ewangelicki, kryjący się wśród drzew; naprzeciwko szkoła i plebania pastora ewangelickiego. Zaraz za plebanią przy samej drodze ukazuje się naszym oczom ładny, piętrowy hotel pensyonat "Piast" z restauracyą, własność p. B. Hoffa.
Mieszkańcy Wisły w tym okresie to najprawdziwsi górale, ze swoją gwarą, strojami, zwyczajami ludowymi i całym góralskim folklorem. Wiślanie w piękny sposób operują mową polską, a swoją narodowość określają jako „polski Ślązak”. Na 4600 mieszkańców 260 osób przynależy do kościoła rzymsko-katolickiego a reszta, nie licząc kilkunastu osób wyznania Mojżeszowego, to ewangelicy.
(Kościół ewangelicko-augsburski św. Piotra i Pawła w Wiśle, początek XX w.)
Fakt ten oczywiście nie był bez znaczenia dla Juliusza Bursche, kiedy podejmował on decyzję o zbudowaniu na Śląsku austriackim domu. Jak wynika z relacji wielu osób, szybko zauroczył się tą mieszanką protestanckiej religii i góralskiej tożsamości. Jaki był zatem wiślański góral?
Posłużmy się ponownie opisem tygodnika „Ziemia” (17.06.1911, Rok II, Nr. 24), który przybliża nam sylwetkę ówczesej lokalnej społeczności wiślańskiej. Wyłania się z niego obraz ludzi dumnych a zarazem świadomych swojej odrębności i wartości.
Górale Beskidu Zachodniego mają wiele wspólnego z góralami tatrzańskimi. Wiślanie nawet dzięki położeniu geograficznemu zamieszkałej przez nich okolicy, bardziej zachowali w czystości swój charakter górali, aniżeli ich sąsiedzi z Jabłonkowa i Brennej. Góral różni się dość wybitnie od lacha, czyli mieszkańca równin, temperamentem i ubiorem. Tutejsi górale mają przeważnie wzrost dobry, budowę ciała zgrabną, smukłą, rysy twarzy przyjemne, inteligentne, trafiają się nawet zarówno pomiędzy kobietami, jak i mężczyznami twarze urodziwe. Wiślanie są dumni i uważają się za coś lepszego od mieszkańca równin; w obejściu są demokratami, każdemu inteligentowi mówią "oni", witają się podaniem dłoni, mówiąc "dobry dzień" albo "dobranoc", a przy żegnaniu się także podają rękę, dodając "Z Panem Bogiem". Jeżeli żegnają gościa, wychodzącego od nich z izby, to mówią: "Z Panem Bogiem, przyjdźcie zaś". Do nóg się nie schylają, jak chłopi w innych częściach Polski. Należy im także odpowiedzieć: "Z Panem Bogiem". Wiślanin jest śmiały i rozmowny; nie ma tutaj śladu braku zaufania do inteligencyi tużurkowej; przeciwnie, góral sam się zbliża do nieznajomego i zawiązuje z nim swobodną rozmowę. To samo można powiedzieć o kobietach, które nigdy nie tracą fantazyi. Mówią otwarcie, śmiało, wiele z nich odznacza się nawet bystrością i sprytem. Dzieci są bardzo grzeczne, witają przechodnia, ale na zadawane pytania rzadko kiedy odpowiadają. Wadą wiślanina jest brak przedsiębiorczości i inicyatywy, obojętność na własne interesy. Natomiast jest pobożny, lojalny względem władz, zarówno obieranych przez siebie, jak państwowych. Moralność stoi tutaj bardzo wysoko, prawie nie słychać, żeby jaki wiślanin popełnił gwałt albo kradzież. Można śmiało chodzić nawet nocami po największych pustkowiach, jeżeli w ciemności spotkamy górala tutejszego, to krzyczy on "C.", na co należy mu tak samo odpowiedzieć. Mówi też w takim razie "witajcie" i spokojnie, otrzymawszy okrzyk wzajemny, idzie sobie dalej.”
(Widok na Wisłę, w oddali widoczna sylwetka kościoła ewangelicko-augsburskiego, początek XX w.)
Poświęćmy jeszcze chwilę uwagi językowi, którego używali wiślanie, gdyż jego oryginalność i barwność zachwyca pod każdym względem. Wiślanie mówią po polsku bardzo dobrze, wyrażają się płynnie i posiadają wielką ilość zwrotów i bogaty słownik. Ma się rozumieć jest w tym języku dużo naleciałości czeskich, słowackich i niemieckich, ale też przechowało się w nim dużo staropolszczyzny. Co ciekawe kobiety mówiąc o sobie używały końcówek męskich, co stanowiło swoisty ewenement.
Widoki z Zacisza na Wisłę okło 1904 roku.:
(Charakterystyczny budynek z dwoma wieżyczkami to willa "Maja")
(Widoczny kościół ewangelicko-augsburski św. Piotra i Pawła w centrum Wisły)